rainbow

tęcza nad Zatoką Pucką

zegar

„Czas to jest coś najcenniejszego
co możemy dać
drugiemu człowiekowi.
Nasz prywatny czas."

ks. dr Jan Kaczkowski

„Czas jest najlepszym nauczycielem, ale nieczęsto ma dobrych uczniów."

Francois Mauriac - francuski pisarz, noblista

' pole pole ' - w suahili oznacza: spokojnie, powoli

Tuż przed wyjazdem na Zanzibar zaczęłam czytać "Krótką historię czasu" Stephena Hawkinga. Genialny, brytyjski astrofizyk nie przestaje mnie zadziwiać swoją kreatywną wyobraźnią, wielką wiedzą i poczuciem humoru. Gdyby nie siedział nieruchomo na wózku, świat być może nie usłyszałby o promieniowaniu czarnych dziur, czy o osobliwościach w teorii Einsteina...
Wiem już, że nie ma absolutnego czasu i nie ma też ogromnego zegara, który odmierzałby czas dla wszystkich jednakowo. Pisząc dzisiaj nie będę szukała odniesień do kosmologii i teorii czasoprzestrzeni, bo zbyt mizerna jest moja wiedza na ten temat. Refleksje, które mnie ogarnęły z powodu ostatnich wydarzeń, będą dotyczyły prywatnego, osobistego czasu, który należy do każdego z nas i chociaż nasze budziki tykają jednakowo, to dla każdego zegar chodzi inaczej... Przylatując na drugą półkulę dowiedziałam się, że "Europejczycy mają zegarki, a mieszkańcy Zanzibaru mają CZAS". Pomyślałam wówczas, iż wartość Czasu jest nieporównanie wyższa niż symboliczna wartość naszych czasomierzy, i że ci prości ludzie są niesamowicie bogaci... Zgubiliśmy w Afryce nasz cywilizacyjny pośpiech do tego stopnia, że po raz pierwszy wracając z dalekiej podróży poczuliśmy, iż wszystko zwolniło tempo i nadal nigdzie nam się nie śpieszy... Przestały być istotne zakupy, mycie okien na święta, czy przygotowanie wielkanocnego stołu. Stan ten trwa do dzisiaj i oby był z nami jak najdłużej.

Wczoraj pochowaliśmy naszego serdecznego Kolegę. Dla niego być może, czas się zatrzymał już 2 lata temu, po udarze. Już nigdy nie dał znaku, że ma z bliskimi jakiś kontakt. Człowiek niezwykle przyjacielski, z dużym poczuciem humoru i dystansem do otaczającej rzeczywistości. Wszyscy zapamiętamy jego szelmowski uśmiech i ogromną fascynację matematyką, sztukami wschodnich walk i medytacji. Może przebywał tak długo w swoim astralnym świecie? Może jego czas jednak płynął w jakimś nieokreślonym tempie? Przez te dwa lata mogliśmy tylko czekać, dla bliskich rozciągał się niemiłosiernie. Niestety, nie było szczęśliwego zakończenia. Musieliśmy się pożegnać na zawsze i z wielkim żalem skonstatowaliśmy, że dla nas jego czas już się bezpowrotnie zatrzymał...
Kilka dni temu, w Wielką Sobotę, dwoje moich sąsiadów, 82-latków zostało w drodze do kościoła śmiertelnie potrąconych przez samochód. Stracili życie nagle i bezsensownie, dożywszy sędziwego wieku, nikt nie spodziewałby się takiego zakończenia. Dla nas ich czas zatrzymał się nieodwracalnie, ale może dla Nich biegnie teraz we wszystkich możliwych kierunkach, może on dalej jest? Staramy się wierzyć, że tak. Nasze zwykłe ziemskie zegary chodzą nadal, w dodatku ciągle do przodu. Tylko następna, nowa refleksja przybyła, życzmy sobie, żeby pokierowała naszym podejściem do bieżących spraw.
Dwa dni temu zmarł także człowiek wielkiego formatu - ksiądz Jan Kaczkowski. Osobistość medialna, znali go wszyscy, miałam zaszczyt znać go także prywatnie. Mój młodszy kolega z pracy, który tak silnie zaistniał w polskiej społeczności, że teraz opłakuje go cały kraj. Twórca puckiego hospicjum, wychowawca młodzieży, wielki bioetyk i wizjoner. Miał zaledwie 38 lat. Można by wymieniać wiele jego przedsięwzięć, cytować książki, przytaczać pomysły. Niezwykle twórcza i aktywna osobowość. Człowiek ten, kilka lat temu, usłyszawszy śmiertelną diagnozę, zmierzył się ze swoim czasem. Zaczął się zachowywać jak wielki wojownik i jak to mówił - 'żyć na pełnej petardzie'. W ciągu ostatnich czterech lat wydał książki, odbył wiele podróży, nagrał na video swoje kazania i pozostawił je w internecie. Wszystko ogarnął i zaplanował, do końca opiekując się swoimi hospicyjnymi pacjentami. Jego czas bardzo przyśpieszył, a on, chociaż niesprawny ruchowo, świadomie zaczął biec. I zdążył, powalczył ze swoim czasem, wygrał tę walkę i pokazał jak to robić, nasz niepokój kwitując pragmatycznie: „Jesteśmy biologią - jakoś musimy się zepsuć". Nie każdemu z nas czas tak bardzo przyspieszy i nie każdy zdobyłby się na taki finisz...

Bliska mi osoba z Niemiec, której mąż odszedł niedawno, przedwcześnie, w niespodziewanym momencie, zwróciła mi uwagę na to, że czas spędzony z najbliższymi jest szczególnie cenny. Każdą chwilę, każdą minutę należy wykorzystać dobrze, z sensem, z miłością, bo gdy kogoś zabraknie, to będzie już za późno i niczego nie można zmienić. Wykorzystajmy nasz czas jak najlepiej. Powiedzmy, co mamy powiedzieć, zróbmy co należy zrobić. Dajmy sobie też czas, żeby odpocząć. Nigdy nie wiadomo, kiedy nasz zegar zacznie przyśpieszać, kiedy się zawiesi, a kiedy całkowicie zatrzyma.
Nasz subiektywny, ludzki czas jest absolutnie relatywny...


30.03.2016