Ponownie samochodem do Hiszpanii - wrzesień-październik 2018
mam 61 lat....
Wyruszamy o 3 w nocy w czterodniową trasę do Hiszpanii. Po przejechaniu prawie 300 km, jeszcze w Polsce, ucinamy sobie drzemkę w samochodzie.
Budzimy się, a tu tymczasem na parkingu otoczyło nas wojsko :)
Theux to miasteczko położone w Ardenach na wchodzie Belgii. Przejeżdżając tędy dzisiaj -trafiamy na miejski festyn, wszyscy chodzą w ciekawych strojach...
Champaubert jest miejscowością w departamencie Marne w północno-wschodniej Francji. Przy drodze stoi monument upamiętniający bitwę wojsk napoleońskich z 1814 roku.
Courtenay, miejscowość w departamencie Loiret w północno-środkowej Francji - żegna nas fajnymi zwierzątkami :)
Niedaleko stąd, w Douchy, w swojej rozległej leśnej posiadłości mieszka najprzystojniejszy francuski aktor Alain Delon.
O poranku, we francuskim Neuvy-Sur-Barangeon (Region Centralny, departament Cher) mijamy stylową piekarnię i natychmiast kupujemy świeżutką bagietkę.
Rogate bagietki z malutkich piekarni są pyszne, za każdym razem możesz zjadać piętkę :P
Zbliżamy się do wielkiego miasta Bordeaux nad Garonną - stolicy regionu słynącego z winnic i win. Tankujemy paliwo i na 'Air de Bedenac' urządzamy sobie "piknik na skraju drogi".
Mijamy Kościół Św. Andrzeja w miasteczku Lucmau leżącym na terenie Parku Regionalnego Landów Gaskońskich w Akwitanii.
A to już francuskie Navarrenx w Pirenejach Atlantyckich. W mieście znajduje się kamienny most i forteca.
Ostatniego dnia naszej trasy przebijamy się przez Pireneje (tu jeszcze niskie) i zmierzamy już do celu.
Na hiszpańskiej autostradzie północ-południe (Mudéjar) mijamy drogowskazy na Madryt i Pampelunę. My kierujemy się na Teruel.
Ktoś zamówił sobie drzewka do ogródka ;)
Przyjeżdżamy do Playa Honda nad Mar Menor. Osada, tak jak wiele w Hiszpanii, leży przy wygodnej trasie szybkiego ruchu. Drogowskaz wskazuje na naszą miejscowość, za mną panorama tego miejsca.
Z radością odpoczywam na pierwszym spacerku.
Niedaleko odkrywamy ładnie zaaranżowany salon meblowy.
Tak jak rok temu - na palmach jest mnóstwo dojrzałych daktyli. Papugi mają raj.
Egzotyczna przyroda niezmiennie nas zachwyca.
Każdego ranka maszeruję kilka kilometrów z kijkami.
W takiej scenerii ćwiczenia są bardzo przyjemne.
Andrzej tymczasem robi swoje 222 pompki i inne ćwiczenia.
Niedaleko naszego domu mieści się stanowisko archeologiczne "El Castillico".
100 metrów od mieszkania mamy ulubioną plażową kawiarenkę "Zankara" (w języku hausa można to tłumaczyć: "przez cały rok").
Lubimy tu posiedzieć...
...i znamy się już z szefem.
Wieje, Andrzej rozpakowuje sprzęt do pływania.
Dzisiaj pływa sam. Samotny biały żagiel ;)
Gdy wiatr się kończy, trzeba ewakuować się na brzeg.
A ja popilnuję deski...
W płytkiej wodzie Mar Menor obserwujemy kraba śródziemnomorskiego - gatunek carcinus aestuarii. Jego konkurentem stał się zawleczony tutaj z północno-amerykańskiego Atlantyku (zaledwie kilka lat temu) agresywny i żarłoczny krab - kalinek błękitny.
Najpierw myślałam, że zależy mu na pustej muszelce, ale chyba zaatakował ślimaka...
Bywają też większe okazy, znalezione na plaży szczypce wyglądają groźnie.
Andrzej podniósł na bulwarze listek i przytaszczył go do domu ;)
Teraz towarzyszy kaktusowi na tarasie.
W markecie 'Mercadona' kupujemy na obiad jakąś rybkę. W domu okazuje się, że to żarłacz błękitny!
No i pożarliśmy rekina ludojada ;)
Muszę pokazać fotki zachodów słońca, które nałogowo robię z tarasu.
Zmieniające się niebo jest tutaj niesamowite!
Niezwykłe chmury i kolory...
Piękne, prawda?
Pod koniec września jedziemy do odległej o 28 km Cartageny, zostawiamy samochód koło militarnego muzeum historycznego.
Idziemy w kierunku terenów portowych. W mieście co roku o tej porze odbywa się wielodniowy festiwal "Kartagińczycy i Rzymianie". Na ulicach spotykamy mieszkańców ubranych w stroje z czasów wojen punickich (około 200 lat pne).
Wszyscy zmierzają do miejsca, gdzie odbędzie się rekonstrukcja wielkiej sławnej bitwy.
Przebrane dzieci wyglądają świetnie!
Tłumy mieszkańców przebranych i nie - zmierzają w jedno miejsce.
Z wysokości obserwujemy gromadzenie się wojsk dwóch armii.
Piękne widowisko było transmitowane przez miejscowe stacje telewizyjne.
Kartagińczycy szykują się do ataku...
... a Rzymianie omawiają strategię.
Mieliśmy dużo szczęścia, zrobienie takiego zdjęcia graniczyło z cudem :)
Za chwilę wkroczą do akcji łucznicy.
Wciąż przybywają legiony wojsk.
Kartagińczycy pod wodzą Hazdrubala (brata Hannibala) i wojska rzymskie.
Hiszpańską stolicą Hannibala została Nowa Kartagina. Miasto obecnie nazywa się Kartageną (Cartagena).
Zwiedzamy sąsiednie miejscowości; w Islas Menores na bulwarze są fajne koniki morskie - symbol Małego Morza.
W Los Nietos zaglądamy do portu, w tym miejscu aż się roi od chronionych koników morskich.
Tutaj przy bulwarze koniki są leżące ;)
Przy wejściu na teren mariny.
W porcie jachtowym.
Ładnie tutaj.
Zabudowa słonecznych tarasów gwarantuje cień w upalne lato... u nas na północy to nie do pomyślenia ;)
Gdzieś po drodze oglądamy plantację cytryn.
W szczerym polu - zniszczona zabytkowa pompa wodna...
A to zapewne stary akwedukt.
W letniskowej miejscowości Mar de Cristal.
Piękne drzewa piniowe w Mar de Cristal.
Los Urrutias to urokliwa mała wioska. Ma piękny kościół i plac oraz zieloną nadmorską promenadę.
Piesza wędrówka wybrzeżem. Na suchych łąkach spotykamy stado kóz, które nie mają co jeść.
Fotografujemy ciekawego szarańczaka...
Gdy nudzi nam się zatoka Mar Menor, przekraczamy półwysep i korzystamy z plaży nad Morzem Śródziemnym.
Plaże Półwyspu La Manga chyba nigdy nie są puste.
La Manga by night ;)
Przypadkowo odkrywamy na półwyspie mały kościół.
Otoczenie kościółka jest bardzo zadbane.
Na żywotniku rosną fajne szyszki :)
Okolica kościoła. Z tyłu za mną - niewielki akwen portowy na La Mandze.
Najczęściej odwiedzamy odległe od nas o 3 km Cabo de Palos. Miasteczko jest położone na odrębnym małym półwyspie wyrastającym u nasady dużej La Mangi.
Jest tutaj niesamowite, skaliste wybrzeże.
Ogromny kwiatostan starej agawy.
Andrzej podziwia skały.
Te różowe kwiatki to dziko rosnąca lantana.
Zerwałam trochę do wazonika...
A tu ogrodowe odmiany lantany.
Trzeba pamiętać, że ta śliczna roślinka jest trująca.
Przy zejściu na skalistą plażę.
Pieskom nie wolno tu wchodzić, śmieszna tabliczka :)
Rośliny na Costa Calida są naprawdę niezwykłe.
Znowu bugenwilla (polska nazwa - kącicierń). Nikt o nią tu nie dba, a rośnie jak szalona.
Przydrożny fikus.
Mijamy rondo z jaszczurką w Cabo de Palos i udajemy się do portu.
Po drodze oglądamy ciekawy park ze sztucznymi kamieniami.
Wejście do portu w Cabo de Palos.
Można się cieszyć widokiem rozbryzgujących się fal.
W tle po prawej - słynna latarnia morska.
Andrzej wdrapał się na skałkę.
Nieoczekiwanie ten opuszczony dom zainspirował mnie do napisania książki... może kiedyś...
Letniskowe rezydencje nad wodą; w październiku są już pozamykane.
W porcie jest wiele malowniczych akcentów.
Wielka solniczka w jednej z portowych restauracji :)
Ten kuter przypłynął aż z Costa Brava w Katalonii. Chyba łowi jakieś kraby...
Idziemy na tapas do portowej knajpki, o ciekawej nazwie "Yemanjá" (imię morskiej księżniczki).
Rankiem, pod koniec października opuszczamy Murcję. Wzdłuż całej autostrady śródziemnomorskiej AP-7 żegnają nas pięknie kwitnące czerwone i białe oleandry.
U podnóża hiszpańskich Pirenejów przez dłuższy czas jedzie przed nami autko z polską rejestracją, które robi zdjęcia (chyba do "Street View" Google map). Pewnie się załapiemy na fotki z okolicy górskiej miejscowości Jaca.
Jedziemy wzdłuż rzeki Aragon. W górskiej dolinie Canfranc mijamy zabytkową, zbudowaną w XIX wieku wieżę strzelniczą - Torre de Fusileros.
Pireneje Atlantyckie po stronie francuskiej są znacznie wyższe.
We francuskich miasteczkach przy trasie znowu fotografuję fajne ronda.
To już drugie rondo w Aubigny-Sur-Nere (Region Centralny), położonym w dolinie rzeki Nère.
A to kluczyki do miasta Argent-Sur-Sauldre, położonego w dolnie rzeki Sauldre.
Na "Berliner-Ring" duży myszołów zahaczył skrzydłem o nasze auto. Niestety rozbił się o jadące za nami samochody. Zdjęcie zrobiła kamera samochodowa.
Kilkadziesiat kilometrów dalej z powodu wypadku zamknięto fragment autostrady. Podziwiamy jesień w niemieckich wioskach :)
Podczas pobytu w Hiszpanii nasze kotki trochę za nami tęskniły i gościły sąsiadów. Jeden z nich zajrzał nawet do kamery w ogrodzie. Ma fajną minę, na drugim końcu Europy nieźle nas rozbawił ten widok :D