Mirka
--
zdjęcia z podróży
Zanzibar (Tanzania) - marzec 2016
mam 59 lat....
robię zdjęcie przed wylotem z Warszawy, samolot już czeka - duży Boeing 787 Dreamliner
recepcja naszego hotelu Uroa Bay Beach Resort, przyjeżdżamy w nocy
w hotelowej restauracji
po śniadaniu zastajemy codziennie inaczej pościelone łóżko...
śpimy pod moskitierą,
jeszcze niedawno na Zanzibarze szalała malaria
nasz domek
włoski właściciel kompleksu hotelowego w pobliżu wioski Uroa bardzo zadbał o aranżację zieleni i bezpieczeństwo całego obiektu
na terenie hotelu
rosną tutaj wielkie, bujne draceny (smocze drzewa)
zachwycająca roślinność na terenie hotelu
na naszym tarasie, jest 36 stopni w cieniu...
nawet ja weszłam do basenu
czytam książkę i moczę nogi, tak jest chłodniej :)
na plaży opalamy się w cieniu daszków
spacer po tonącym w zieleni parku hotelowym dostarcza niesamowitych wrażeń i jest wytchnieniem od palącego słońca
hotelowy korytarz, tu najlepiej chodzi internet ;)
wieczorami oglądamy występy artystyczne,
tu czarownik z wężem
młody człowiek po prawej fantastycznie grał na gitarze!
z Masajami - ochraniającymi hotel
prezentacja wojowników z plemienia Masajów - wszyscy ubierają się na czerwono
na tym zdjęciu widać uzbrojenie Masaja
- niepozorne, ale bardzo skuteczne
za murkiem oceaniczna plaża, która znika podczas przypływu
szeroka plaża, odpływ
przypływ, brak plaży
w Oceanie Indyjskim, w tle plaża hotelowa
tubylcy są bardzo rozmowni :)
zbieram egzotyczne muszle
porcelanka w czasie odpływu
plaża w nocy, na piasku widoczne są dziurki,
z których wychodzą kraby
superszybkie kraby nyamkwi wychodziły wieczorami na plażę
piasek lepi się jak mąka, Andrzej robi makijaż tubylców ;)
chłodzimy się w wodzie i chronimy przed prażącym afrykańskim słońcem
kaczki hodowlane, pasą się na plaży
szukam zmieraczków ;)
koza plażowa
malownicze widoki podczas odpływu
na płyciznach szelfu Oceanu Indyjskiego kobiety uprawiają
glony sprzedawane później do Japonii i Chin
woda się cofa i możemy oglądać dno oceanu
w czasie odpływu porządkowane są uprawy i sznurki między patyczkami; w Europie kupujemy kremy zawierające te algi :)
zabawy na plaży
maluchy w szkolnych mundurkach wędrują tędy do szkoły
tutejsze łodzie nazywają się ngalawa - mają trójkątne żagle
i dwustronne stabilizatory
piłka nożna na plaży
widok z plaży na wioskę Uroa
Masajowie – najsłynniejsze plemię w Tanzanii i Kenii
z właścicielem restauracji przy plaży
szef restauracji był tylko trochę młodszy ode mnie, pogadaliśmy w miganym suahili-angielskim ;)
w plażowym sklepie z pamiątkami
z dyrektorem wiejskiej szkoły, za murkiem odbywa się lekcja biologii (nie robię zdjęć muzułmańskim dziewczętom)
obrazki z wioski Uroa;
wynajęliśmy miejscowego chłopaka jako przewodnika, zwiedzanie samemu bywa tu niebezpieczne
sklepik, ludzie żyją tu bardzo skromnie
śliczne kocię...
pod baobabem
przywieźliśmy z Polski prezenty dla dzieci, kredki, flamastry
chłopak na rowerze, z miotłą :)
oglądamy wioskę, a towarzyszy nam gromadka dzieci
w małym, wiejskim kiosku muszę dokupić trochę słodyczy
maluchy uwielbiają cukierki,
jakiś rodzic kazał im ustawić się w kolejce :)
w wiosce noszę pareo, żeby ubiorem nie urazić uczuć muzułmańskich mieszkańców
materiałem do budowy ścian wiejskich domów
są pozyskiwane z oceanu szkielety koralowców
hodowlana zebu z zaprzyjaźnioną zanzibarską wroną
chłopcy wracają ze szkoły
jeśli masz coś dla dzieci,
to nie odejdą od ciebie ani na krok :)
wiejskie obrazki
przy plaży, u Any kupiliśmy dużo pamiątek
w Stone Town, stolicy wyspy - anglikański kościół
na miejscu targu niewolnikami, smutny pomnik
piwnica, w której przetrzymywano w nieludzkich warunkach niewolników do sprzedaży
w stolicy -
Stone Town,
charakterystyczne
tradycyjne drzwi
(ćwieki na słonie)
nie mam pojęcia jak oni mogą się połapać w tych kablach :))
przed miejskim targowiskiem
targ rybny, smród nie do wytrzymania
targ mięsny, upał i muchy
owoce liczi
ruchliwa ulica w stolicy Zanzibaru
gdzieś na parkingu
wieczorami na ulicach miasta rozpalane są grille
uliczni artyści - "tingatinga" to jedyne w swoim rodzaju malarstwo Tanzanii
jedno takie dzieło przywieźliśmy do Polski :)
obrazki ze stolicy
przed Pałacem Sułtana
kły słonia w Pałacu Sułtana
łóżko sułtana
na tarasie sułtańskiego pałacu
przed Domem Cudów,
czyli dawnym pałacem sułtana Barghasha ibn-Saida
nadmorski park w stolicy
stoję przed domem, w którym urodził się Freddie Mercury
plaża w Stone Town
w porcie
chwila odpoczynku w portowej restauracji
szkoła w stolicy
zanzibarski posterunek policji
zwiedzanie wielohektarowej farmy przypraw rozpoczynamy od oglądania gałki muszkatołowej zerwanej z drzewa
dzieci na rozległej rządowej farmie,
tu pracują ich rodzice
zbiór kokosów na kilkudziesięciometrowej palmie
ten człowiek wspiął się niezwykle wysoko (zaznaczyłam strzałką) i z góry zrzucał dla nas kokosy...
pijemy sok z orzecha kokosowego
po prawej plantacja manioku
byczek zebu
transport, wóz ciągnie zebu
niesamowite są te krówki :)
znaleźliśmy wysuszony owoc drzewa chlebowego - jack fruit; to podobno największe owoce świata, są pyszne :)
na ziemi ułożono te ogromne jack fruit'y
 pod drzewem jack fruit
uprawa imbiru, widzieliśmy też pieprz, wanilię,
jodynę, curry, trawę cytrynową i inne
strąki wanilii, niezwykle trudno je uzyskać, żeby wyrosły trzeba ręcznie zapylać kwiaty
turyści kupują pamiątki, a ja idę pogadać z uczniami tutejszej szkoły (dla dzieci pracowników farmy)
wikłacz żółty -śliczny, śpiewający ptaszek
na naszym terenie hotelowym, w niewysokich krzewach
żyje mnóstwo takich wikłaczy
gniazda zanzibarskich wikłaczy żółtych (Ploceus subaureus)
pamiątkowa sukienka z wiejskiego sklepiku Any;
na pożegnanie zostawiłam jej trochę europejskich kosmetyków
piękne, wielkie motyle
modliszka
sympatyczne gekony sprzątały wieczorami
prawie półmetrowa jaszczurka, mijaliśmy ją codziennie, chodząc na posiłki
jeżowiec (robiłam zdjęcia podczas odpływów)
jeżowiec już bez kolców
kwokacz
meduza wielka jak talerz
wężowidło