Katarzyna Nosowska
Jest rok 2016, w przyszłym skończę 60 lat i pomyślałam, że fajnie byłoby wypowiedzieć się czasem na jakiś temat, pokazać komuś kilka zdjęć i zostawić swój ślad w wirtualnej przestrzeni... Pewnie zajrzy tu niewiele osób, bo powiem o tej stronie tylko znajomym. Może ktoś wejdzie przypadkiem i zatrzyma się na kilka chwil. Mam na imię Mirka. Urodziłam się i mieszkam w Pucku - starym nadmorskim miasteczku. Moje zainteresowania od zawsze dotyczyły ŻYCIA jako greckiego Biosu: żywych istnień, w tym człowieka - od jego fizjologii, po psychikę oraz sferę duchową. Postrzegam świat jako jeden wielki organizm, przesycony tą samą, niewidzialną energią. Najlepiej czuję się w pobliżu morza, daje mi ono przestrzeń i poczucie wolności. Za Arystotelesem uważam, że prawdziwa wiedza, to znajomość przyczyn.
Po ukończeniu liceum nie mogłam się zdecydować jaki wybrać kierunek dalszej nauki. Z jednej strony fascynowała mnie biologia (i miałam w tej dziedzinie pewne osiągnięcia (zdjęcie 1)), a z drugiej pociągała medycyna. Wybrałam ten drugi i trochę postudiowałam... (zdjęcie 2). Był początek lat 80-tych, a ja na finiszu trzeciego roku zupełnie straciłam motywację do tego, żeby zostać lekarzem (zdjęcie 3). Zbyt mało było tu człowieka, zbyt wiele ciała. Pacjent zdawał się być uszkodzonym przedmiotem, nikt nie miał czasu na pytania o jego stan ducha, sen czy sposób odżywiania. Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie leczenie ludzi, skuteczną i pełną terapię. Już Hipokrates nam powiedział, że zdrowie wymaga stanu równowagi między wpływami środowiska, sposobem życia oraz różnymi elementami ludzkiej natury. Studiując medycynę zachowawczą tego balansu nie potrafiłam odnaleźć, a zabiegowa nie pociągała mnie wcale. Wschodnia, ze swoim holistycznym podejściem byłaby z pewnością o wiele bardziej interesująca, jednak w tamtych czasach w Polsce, prawie nikt o niej nie słyszał. Wówczas zaczęłam odkrywać fascynujący, oparty na prawach natury system leczenia (którego historia sięga kilku tysięcy lat), a podstawy współczesnej zachodniej wiedzy lekarskiej jakie zdążyłam przyswoić, dały mi umiejętność odróżniania tego, co racjonalne, od tego, co metafizyczne.
Po głębokim namyśle oraz rozważeniu wszystkich za i przeciw, zgodnie z życiową zasadą, że nigdy nie jest za późno na zmiany, zdecydowałam się podjąć szerszą dyscyplinę, której medycyna jest integralną częścią. Zaczęłam studiować biologię, a ponieważ miałam podbudowę medyczną i pozdawane wszystkie egzaminy, przyjęto mnie od połowy studiów (botanikę oraz zoologię uzupełniłam eksternistycznie). Tutaj poczułam się dobrze i pewnie. Nauka wiązała się z odkrywaniem niezwykle ciekawego świata, studia świetnie się wpasowały w moje oczekiwania. Szczególnie upodobałam sobie ekologię morza i nie chwaląc się (albo chwaląc), w tej dziedzinie byłam celująca (choć taka ocena wówczas nie istniała, mam ją w indeksie ;)).
Dwuetapowość studenckiej edukacji sprawiła, że całe moje późniejsze życie wiązało się i z biologią, i z medycyną. Uczyłam w szkołach, przez wiele lat byłam wicedyrektorką w liceum ogólnokształcącym. Interesuję się medycyną naturalną, ziołolecznictwem, właściwym odżywianiem. Jestem doktorem nauk biologicznych. Mam "nienaukowe" dyplomy z leczenia niekonwencjonalnego, a także skończyłam kilka kierunków studiów podyplomowych z uprawnieniami pedagoga szkolnego włącznie (gdyż w "długich rozmowach" z młodzieżą czuliśmy się wzajemnie bardzo dobrze).
Od kilku lat jestem na emeryturze (zdjęcie 4). Czytam, podróżuję, dbam o ogród i zdrowie ;) Czasami coś namaluję, czasami napiszę. Lubię ludzi i cały otaczający mnie świat, przeniknięty wspólną świadomością. Pozdrawiam każdego, kto tu zajrzy, dziękuję za zainteresowanie moim "lifestyle'owym blogiem" i życzę przyjemnego oglądania zdjęć oraz czytania.
14.03.2016