Mariusz Szczygieł - dziennikarz, pisarz
Nie pisałam w 'Dobrym życiu' od dwóch lat. W tym czasie na moim blogu zamieszczałam jedynie relacje z podróży oraz nowe "drewniane myśli" i starałam się cierpliwe przetrwać parę trudnych, życiowych prób. Jak pisał amerykański trener kadry menadżerskiej David G. Allen: „Cierpliwość to spokojna akceptacja faktu, że rzeczy mogą się wydarzyć w innej kolejności niż ta, o której myślisz”
W moje 65 urodziny, 29 lipca 2022 roku, moja wiekowa już Mama fatalnie złamała kość udową. W dodatku akurat łagodnie przechodziła covid (przyjęła wcześniej wszystkie dawki szczepionki). Starszą osobę ciężko jest uchronić przed zakażeniem, gdyż trudno jej zrezygnować ze swoich dawnych przyzwyczajeń i kontaktu z ludźmi. U nas, jak to nad morzem, był środek wakacyjnego sezonu, a ponieważ moje życie od zawsze związane jest z wynajmem mieszkań dla turystów, po prostu miałam dużo pracy - wypadek mojej mamy wpakował mnie na niezłą karuzelę.
Najpierw cierpliwie czekałam na możliwość operacji mamy, bez możliwości jej odwiedzin w szpitalu. Główny ortopeda przez telefon dość obcesowo poinformował mnie, że nawet po zabiegu już nigdy nie opuści łóżka i musimy się przygotować na najgorsze. Osób z demencją w podobnej sytuacji już nikt nie operuje. Na szczęście moja dobiegająca 90-tki mama jest intelektualnie sprawna. Czekanie na operację okazało się wielką próbą naszej cierpliwości. Była przygotowywana do zabiegu przez 3 dni z rzędu i jednak nie operowana, gdyż z powodu covidu oraz wielu wypadków drogowych (jak to w sezonie), zawsze ustawiano ją na końcu kolejki, a potem przekładano akcję na następny dzień. Gdy w końcu trudna operacja się odbyła, już na drugi dzień, po solidnej transfuzji krwi, wypisano mamę do domu. Nie było warunków na oddziale ortopedycznym na to, żeby dłużej sama zajmowała całą salkę jako izolatkę. Nie będę tego komentować. Jeszcze nigdy tak szybko, nie składaliśmy nowego sprzętu bez instrukcji, czyli belgijskiego specjalistycznego łóżka ortopedycznego, które zdecydowaliśmy się zakupić i otrzymaliśmy tuż przed przyjazdem transportu medycznego ze szpitala... Mama nie zgodziła się zamieszkać w naszym domu, chociaż wiele by to ułatwiło, dojeżdżałam więc kilka razy dziennie do jej mieszkania. Szybko musiałam się nauczyć pielęgnacji starszej leżącej osoby, na szczęście 47 lat temu, studiując medycynę, zaliczyłam praktykę pielęgniarską i samo robienie zastrzyków oraz codzienne zmiany opatrunków nie były większym problemem. Starszej, dotąd aktywnej osobie, trudno jest zachować cierpliwość. Przeszłam lekcję pokory. Dopiero po miesiącu udało mi się zorganizować stałą pomoc i mogłam nieco odetchnąć. Z naszym jesiennym wyjazdem do Hiszpanii musieliśmy się pożegnać, odwołałam 6 rezerwacji hoteli na trasę. Dość szybko udało mi się załatwić domową rehabilitację i po ośmiu miesiącach ćwiczeń mama poruszała się już sprawnie oraz mogła samodzielnie nie tylko opuścić łóżko, ale i swoje mieszkanie. Wróciła do dawnej aktywności asekurując się tzw. chodzikiem. Jak widać, także i w późnym wieku nie trzeba bezwolnie godzić się z losem nawet wtedy, gdy ważny, pewny siebie lekarz bezceremonialnie odbiera nadzieję na powrót do zdrowia. Cierpliwości wymagało zrastanie się kości, późniejsze ćwiczenia, wyrabianie orzeczenia o niepełnosprawności oraz dostrojenie nowych możliwości do starych przyzwyczajeń...