Rob Hill - amerykański pisarz
Kiedy decydujesz się ZAMIESZKAĆ W HISZPANII, to jesteś albo osobą jeszcze pracującą, albo już emerytem bądź też korzystającym ze swojego kapitału - rentierem. Rodziny polskie mieszkające w naszym regionie koncentrują się w okolicach miasta o nazwie Torrevieja, około 50 km od lotniska w Alicante. Od lat żyje tam też dość duża liczba Rosjan. Miasto (oraz przyległe mniejsze urbanizacje wczasowe) stało się enklawą Polonii, która oferuje wiele usług. Ktoś kto znał się na handlu, założył polski sklep, powstały też nasze restauracje. Fryzjerki i kosmetyczki otworzyły swoje salony. Dużo pracy mają polscy lekarze, którzy pracują prywatnie i chętnie są zatrudniani w hiszpańskich klinikach, a także mechanicy samochodowi i budowlańcy. Mnóstwo Polaków zatrudnia się w obsłudze ruchu turystycznego oraz opiekuje się wynajmem mieszkań i usługami transportowymi (takimi jak transfery na lotnisko). Są też tacy, którzy pomagają w przeprowadzkach albo zajmują się przewozem rzeczy z - i do Polski https://polska-costa.com/ads. Część osób pracuje zdalnie i wykonuje to samo zajęcie, jakie miało w kraju. Dzieci chętnie chodzą do hiszpańskich szkół i bardzo szybko uczą się języka. Zauważyliśmy, że ci z naszych rodaków, którzy wolą zamieszkiwać tereny mniej zurbanizowane, bardziej atrakcyjne przyrodniczo, wybierają coraz częściej naszą okolicę, czyli Półwysep La Manga oraz jego otoczenie (który Polacy porównują do helskiego chociaż wygląda zupełnie inaczej) (zdjęcie 9). Tutaj jednak jest nieco dalej do lotniska (trochę ponad 100 km) i transport samochodowy (trwający ponad godzinę) jest nieodzowny, gdyż rejsowe autobusy docierają po wielogodzinnej trasie poprzez okoliczne wioski.
Jeśli zamierzasz kupić hiszpańskie używane mieszkanie albo dom, powinieneś nastawić się na to, że odbiegają trochę od wyglądu polskich nieruchomości. We wnętrzach często można spotkać intensywne barwy jak czerwień i fiolet, widziałam ciemne lamperie z falistym brzegiem… Meble w przeciętnym domu najczęściej nie są wysokiej jakości. W ściennych wnękowych szafach jest drążek, ale nie ma półek. Zamiast nich stoi komódka z szufladami. Dla nas to zupełnie niewykorzystana przestrzeń i pierwszą rzeczą jaką wieźliśmy z Polski do naszych dwóch szaf, były półki… Kuchnie są tutaj niewielkie (częste jest bowiem jedzenie poza domem), czajniki elektryczne - niepotrzebne, bo herbata nie jest normą, jest nią kawa z ekspresu. Sypialnie także są małe, a w niektórych przejściach napotkasz hiszpańskie, wąskie łuki. Na podłodze wyłożone są najczęściej klasyczne blado-ceglaste kafle, co akurat uważam za nieodłączny śródziemnomorski atrybut, nadający wnętrzom południowego sznytu i dający bardzo praktyczne rozwiązanie na piaszczystym terenie. Desek podłogowych jest mało, nawet w sklepach budowlanych jest bardzo mizerny wybór, królują tu kafle. W Hiszpanii powierzchnia mieszkania liczona jest po zewnętrznych obrysach ścian, a w grubym akcie notarialnym jego lokalizacja opisana jest numerami działek, mapkami, nie zaś konkretnym adresem nieruchomości. Zresztą, trzeba się liczyć z tym, że twoje mieszkanie ma inny adres dla wodociągów, inny dla energetyki, a jeszcze inny dla listonosza. Może też gdzieś figurować dawna nazwa ulicy. Wypada to zaakceptować. Ponieważ na południu Europy zwykle jest upalnie, Hiszpanie cenią sobie lokale, do których nie wpada dużo słońca, stosują wręcz zaciemnienie. Starsze domostwa mają słabe kruche tynki, czasem są one zawilgocone i trzeba spodziewać się „lokatorów” w postaci karaluchów. Owady te, na gorących południowych wybrzeżach Morza Śródziemnego towarzyszą człowiekowi od zawsze. W dzień ukryte są w różnego rodzaju domowych zakamarkach, biegają zaś po mieszkaniu w nocy, żywiąc się tym co znajdą. Ponieważ widok wielkiego 6-centymetrowego hiszpańskiego karalucha nie należy do przyjemności, doradzałabym wziąć to pod uwagę przy zakupie. Mieszkanie powinno mieć uszczelnione odpływy, wejścia do domu itp. Jeśli budynek jest wielopiętrowy, to większa jest szansa na spotkanie ich na najniższych kondygnacjach. Są bardzo wytrwałe i nieraz już widziałam tutaj karaluchy maszerujące chodnikiem, wchodzące po ścianach budynków, albo wędrujące w podziemnych parkingach (zdjęcie 10). Hiszpanie stosują specjalne środki i pułapki, a niektórzy nawet kupują jaszczurki, ale tak naprawdę zanadto się nimi nie przejmują. Nowsze budynki są na ogół wolne od robactwa, ale dużo zależy też od właściciela lokalu. Mopy i zmiotki na długich kijach, to prawdopodobnie wynalazek hiszpańskich gospodyń domowych ;) Okna w mieszkaniach są przesuwane, co dla nas jest nowością i pewnym utrudnieniem, jeśli chodzi o mycie szyb. Szkło jest świetnej jakości, krystaliczne, klejone z próżnią w środku, wyglądają więc estetycznie (zdjęcie 11). Na naszym wybrzeżu wieją silne wiatry, toteż tego typu okna nie trzaskają. Mają za to zatrzaskowe zamki, które często się psują. Trzeba wiedzieć jak je wyregulować, bo bezsensowne zamykanie na siłę, powoduje ich wyłamanie. Mieszkania na parterach często mają dodatkowe zabezpieczające kraty, które gwarantują, że przez rozsunięte okno nie da się wejść. Dla nas ciekawostką jest też to, że na ogół nie mają parapetów i nie chronią tak dobrze przed hałasami dobiegającymi z ulicy oraz chłodem. Są jednak jeszcze metalowe zewnętrzne rolety, które poprawiają akustykę, a ich zadaniem jest głównie ochrona przed słońcem. Drugą rzeczą wartą zauważenia, jest to, że drzwi wejściowe nie mają klamek po zewnętrznej stronie. Można zatrzasnąć w środku klucz i już nie wrócić do mieszkania. Stąd też wokół widzi się wiele „wlepek” - ogłoszeń ślusarzy, którzy są dostępni całą dobę. Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy w nowym mieszkaniu, było zamontowanie normalnej klamki, zrobili też tak inni obcokrajowcy mieszkający w naszym domu. Na hiszpańskich fachowców od remontów trzeba trochę poczekać i mieć do tego dużo cierpliwości. Na ogół nie są terminowi, punktualni i nie wolno ich popędzać, bo to może być źle odebrane (tak samo, jak zbyt natarczywe targowanie się o cenę). Dlatego też solidne polskie firmy remontowe mają się tu całkiem dobrze. Gdy kupujesz mieszkanie lub dom, musisz założyć konto, a twój hiszpański bank proponuje ci pakiet ubezpieczeniowy. To bardzo wygodna opcja, tym bardziej, że w pierwszym roku ubezpieczasz w promocyjnej cenie. W pakiecie są nawet straty wynikłe z rozmrożonej lodówki ;) Gdy zgłosisz szkodę, przychodzi do ciebie fachowiec z adekwatnej branży i naprawia. Nie ma etapu, w którym najpierw odwiedza cię ubezpieczyciel z protokołem.