zatoka

Nad Mar Menor. Kiedy tu mieszkasz udziela ci się slowlife'owy nastrój.

Uwielbiam czasem się zgubić
Po prostu wyruszyć w nieznane
Na moment odpocząć od ludzi
Poskładać - nieposkładane.


Uwielbiam zaszyć się w dziczy
Pobyć ze sobą samotnie
Czas przestać na chwilę liczyć
I poczuć samemu wygodnie.

 

Uciszyć głos społeczeństwa
Mądrości serca posłuchać
Wyjść z codzienności szaleństwa
I przestać iluzji już szukać.

 

Z twardego snu się wybudzić
Choć to niełatwe wcale
Uwielbiam czasem się zgubić
Po to, by się odnaleźć.



                    Krzysztof Jerzy Drozd

„Jutro jest najbardziej zajętym dniem w roku."

hiszpańskie przysłowie

wstecz

            W Hiszpanii obowiązuje niechlubne prawo dotyczące tzw. „dzikich lokatorów” zwanych tutaj „okupas”. Jest to ukłon w stronę ludzi bezdomnych, którzy nie mają się gdzie podziać i sami znajdują pustostan (a brakuje tu mieszkań socjalnych). Mogą w nim zamieszkać, a jeśli w ciągu 48 godzin nie przyjdzie właściciel lub policja, nie wolno już ich wyrzucić i pozbycie się jest bardzo trudne. Zdarza się tutaj, że całe rodziny zajmują dom Hiszpanów, którzy akurat wyjechali na wakacje… Jak łatwo się domyśleć, puste mieszkania cudzoziemców bardzo są narażone na tego typu okupację. Dochodzenie w sądzie swojego prawa własności trwa zwykle kilka lat, podczas których niechciani lokatorzy używają i wyprzedają twoje rzeczy, a ty masz obowiązek opłacać media i czynsz. Działania siłowe nie wchodzą w grę, gdyż za nie prawowity właściciel może pójść do aresztu. Dla nas, Polaków, ze świętym prawem własności, jest to nie do pomyślenia. Kupując, warto więc rozważnie wybrać lokalizację mieszkania i zwrócić uwagę na jego zabezpieczenie. Firmy ochroniarskie mają się tutaj bardzo dobrze. Wszędzie widać tabliczki i naklejki ostrzegające przed nieuprawnionym wejściem. Jednakże trzeba wiedzieć, że firmy takie pracują inaczej niż w Polsce. Gdy zadziała alarm, nikt tutaj nie przyjedzie wyrzucić „okupasów”. Ich obowiązkiem jest jedynie zawiadomienie właściciela i policji w ciągu 24-48 godzin. Jeśli nie masz ochrony, warto więc zaopatrzyć się w dodatkowe zamki i kamerkę, z której możesz korzystać będąc poza Hiszpanią.*
             Na uwagę zasługuje odbieranie śmieci. Wzdłuż ulic wystawione są wielkie pojemniki, które pozwalają na segregowanie odpadów. I na tym podobieństwo z polskimi realiami się kończy. Tzw. śmieci wielkogabarytowe, czyli meble, materace, lodówki itp. można tu wystawiać codziennie. Rano przyjeżdża niewielki ciężarowy samochód i jego kierowca sam zabiera te wszystkie rzeczy. Pozostałe kontenery na śmieci opróżniane są także każdego dnia przez zmechanizowane śmieciarki, a ich obsługą zajmuje się też tylko jeden kierowca (zdjęcie 12). W naszym kraju, jeden samochód obsługuje trzech ludzi… Mimo dużej liczby pojemników i gorąca, wokół nich jest czysto, nie ma much i nie unosi się przykry zapach. Co jakiś czas bowiem zajeżdża tu specjalistyczna ciężarówka myjąca. Moglibyśmy od Hiszpanów uczyć się tej organizacji. Regularnie obserwujemy też zbieraczy złomu i innych rzeczy przydatnych do recyklingu, którzy podjeżdżają swoimi samochodami zaopatrzonymi w bagażniki na dachu i zabierają co cenne.

 

            Jeśli kupujesz nieruchomość na hiszpańskim wybrzeżu Morza Śródziemnego, a potem pomieszkujesz lub przeprowadzasz się na stałe, powinieneś przyzwyczaić się do POŁUDNIOWEJ MENTALNOŚCI. Nasi rodacy z rozbawieniem określają ją słowem „maniana” (mañana), które w dosłownym tłumaczeniu oznacza „jutro”, ale potocznie coś niedbałego lub odkładanie na później. Kiedy zakładasz konto w banku, albo załatwiasz numer identyfikacyjny obcokrajowca (N.I.E.) czy choćby zwykłe zameldowanie, musisz uzbroić się w cierpliwość, bo niczego w urzędach nie udaje się załatwić od ręki. Do każdej instytucji trzeba przyjść jeszcze raz, żeby dokończyć sprawę. Jeśli zadajesz pytanie mailem, możesz się spodziewać, że otrzymasz odpowiedź po kilku dniach i najczęściej nie na temat :). Urzędy i banki zwykle pracują tylko do 14-tej i zdarza się, że trzeba wcześniej się umówić. Załatwiając sprawy urzędowe należy wziąć pod uwagę przerwy śniadaniowe i sjesty, na które można akurat natrafić. Wydaje się, że poczta także nie działa najlepiej, bo chociaż listonosze rozwożą listy do wieczora, również w soboty, to jednak moja pocztówka do Polski szła prawie dwa miesiące, a kurier potrafi oddać twoją przesyłkę pierwszemu lepszemu napotkanemu sąsiadowi. Na szczęście, ku radości moich krajanów, od niedawna pojawiły się  w naszej okolicy paczkomaty InPostu (zdjęcie 13).
            „Maniana”, jako pełne odprężenie, króluje też w innych miejscach: pani kasjerka w sklepie potrafi się zagadać z klientką-koleżanką, a wszyscy grzecznie czekają w kolejce i luzik - nikt się nie denerwuje. Jeśli wsiadasz do miejskiego autobusu, nikt nie rozpycha się łokciami i nikomu się nie śpieszy. Na ulicy można zobaczyć grupki głośno rozmawiających znajomych, także w środku nocy i nikt nie zastanawia się nad tym, czy komuś to przeszkadza. Latem dzieci pluskają się w basenie nawet do pierwszej w nocy i nikomu nie wadzą ich radosne krzyki. Gdy grupa znajomych się żegna, odprowadzając swoich gości do samochodu, to pożegnanie nigdy nie jest krótkie, muszą jeszcze kilkanaście minut głośno pogadać. Południowy temperament i południowa radość życia jest dla nas zaskakująca i trzeba się do niej przyzwyczaić. Hiszpanie są bardzo rodzinni. Na plażę wychodzą wielopokoleniową grupą: są dziadkowie, rodzice, gromadka dzieci i często dwa psy. Spędzają razem dużo czasu wesoło się bawiąc, a seniorzy mogą liczyć na atencję i są w bardzo dobrym nastroju. Rozkłada się leżaki (nie koce), parasole (nie parawany), stoliki do gry w warcaby czy domino. Bywa, że spotykają się dwie rodzinne grupy i wówczas na plaży jest już naprawdę duża, wesoła gromadka, tworząca prawdziwe obozowisko. Starsza, otyła i niepełnosprawna babcia, ubrana w dwuczęściowy strój kąpielowy świetnie się bawi ze swoim dwudziestoparoletnim wnukiem i nikogo to tutaj nie dziwi, nikt nie zajmuje się oceną innych. Większość hiszpańskich rodzin ma psy, są też liczne koty. Pieski są dobrze ułożone, nie obszczekują, a prawie każdy właściciel grzecznie po swoim czworonogu sprząta. Popołudniami wszyscy chętnie spotykają się na pogaduszki w swoich ulubionych knajpkach (szczególnie gdy jest ciepło i weekend), a wieczorami w domach zasiadają rodzinnie do kolacji, którą celebrują do nocy. Popularny slogan jednej z kampanii reklamowych mówi: „W Hiszpanii, jeśli wracasz do domu przed trzecią nad ranem, to nie byłeś na imprezie tylko na kolacji”. W menu częste są skorupiaki, mięczaki, baranina, mięso królika, co jest dla nas lekko egzotyczne. Niekiedy w naszym Mar Menor okoliczni mieszkańcy nurkują w maskach i poławiają dla siebie małże, a w nocy z latarkami zasadzają się na krewetki. Chyba więcej kobiet niż mężczyzn stoi tu na brzegu morza z wędką i łowi ryby (zdjęcie 14).

dalej Hiszpanskie3