To takie przyziemne. Jedzenie, posiłki, gotowanie. Bez tego nie da się żyć, jest dla nas niesamowicie ważne. Jednocześnie, można z przygotowywania posiłków uczynić sposób na życie i tworzyć wręcz artystyczne dzieła. Mam mnóstwo zdjęć, głównie obiadków, które w natchnieniu sama skomponowałam i ze smakiem zjedliśmy. Korzystam z okazji, że jest to strona internetowa i zamieszczam na początek parę fotografii (zdjęcia kulinarne). Nie chcę tu jednak rozpowszechniać przepisów na przyrządzanie potraw. Ważniejsze wydaje mi się zdrowie, które w najwyższym stopniu właśnie zależy od tego ile i co jemy.
Większość z nas koduje sobie smaki z dzieciństwa jako te najlepsze i najwłaściwsze. Potem powielamy naszych rodziców i gotujemy prawie tak samo. Znam wiele domów, gdzie nic nie zmieniło się od lat - te same zupy, drugie dania, ciasta. Nie zastanawiamy się nad tym, czy są to dobre kompozycje, czy w obecnych czasach nadal są zdrowe dla naszego ciała, czy przypadkiem nie powodują tycia, albo nie zatykają naszych naczyń krwionośnych. Powielamy stare schematy i przyzwyczajenia. Zupa musi mieć oczka z wywaru mięsnego, a w drugim daniu na pierwszej pozycji jest mięso i ziemniaki. Taki nasz polski standard. Zaczyna się to na szczęście zmieniać, wiele osób wprowadza nowości, eksperymentuje, ale to niestety wciąż stosunkowo niewielka grupa. Generalnie ludzie jedzą tłusto, słodko i pochłaniają mnóstwo białka.
Stojąc w kolejce do kasy w supermarkecie, z nudów przyglądam się produktom z koszyków. Widzę trzydziestoparoletnią mamę z wyraźną nadwagą, przy niej maluchy. Jakie zakupy? Dużo mięsa różnych gatunków, kiełbasy, 2 chleby, bułki, zafoliowane ciasta, kilka paczek chipsów, lizaki i oranżada w wielkiej plastikowej butelce... Warzyw i owoców - nie ma. Aż mi się ciśnie na usta: Kobieto, co ty robisz swoim dzieciom??? Gdzie błonnik, minerały, witaminy? To często powtarzający się widok, wystarczy się rozejrzeć, w sklepach od razu widać czym się odżywiamy. Maluch zajada chipsy już przy kasie, młodszy dostaje lizak. Te same mamusie można potem spotkać w przychodniach lekarskich z ciężko przeziębionymi dziećmi. Co tam słychać? Wymieniają porady dotyczące leków, którymi karmią swoje pociechy. Nauczone z reklam, usypiają dzieci środkami uspokajającymi, samodzielnie leczą chemikaliami katar i kaszel. A maluchy spożywają: chemiczne pożywienie takie jak chipsy, sztucznie zabarwioną wodę z cukrem i w nadmiarze szkodliwe związki - lekarstwa. Ktoś może się oburzyć, przecież obiadek też zjadają... No tak, ale sądząc z zawartości koszyków jest to ciężki kaliber: mięso zalegające i gnijące całymi dniami w jelitach, z brakiem warzyw - "błonnikowej miotły", która pomogłaby toksyczne resztki pozamiatać. Taki mały człowiek będzie dorastał z niedoborem witamin, alergiami, częstymi przeziębieniami, jeśli nie trafią mu się gorsze schorzenia. Będzie niespokojny, słabo się uczył i nie radził sobie ze stresami przedszkolnymi i szkolnymi. Nie wykształcą mu się porządnie zęby, a te które wyjdą, będą próchniały. A ponieważ z tej samej tkanki zbudowane są kości, można sobie wyobrazić, że także i one nie będą mocne. Nieszczelne jelita, zaburzona odporność, choroby...
Ktoś tu pewnie powie: no to co mamy jeść, skoro wszystko jest zatrute, wszędzie związki chemiczne, a dużą fatygą i obciążeniem jest kupowanie żywności ekologicznej...? Zgadzam się, to wiemy wszyscy, skażone jedzenie - to truizm. Właściwie faktycznie nie mamy wyboru, musimy jeść żywność zanieczyszczoną: pieczywo - polepszaczami smaku, barwnikami, środkami przedłużającymi trwałość; mięso - antybiotykami, hormonami, lekami; mleko - martwe bez witamin i dobroczynnych bakterii; warzywa z pestycydami i nawozami. Większość z nas nie ma czasu na szukanie bio-żywności, a jeść trzeba. W dodatku regularnie i często - właśnie takie powszechnie dostępne, nie-naturalne produkty. Jesteśmy coraz słabsi. Wynikiem takiego odżywiania są alergie, choroby jelit, krwi, nowotwory, zawały, jaskra, zaćma i wiele innych. Coraz częściej słychać o chorobach demencyjnych jako o wyniku "cukrzycy mózgu" i braku witamin z grupy B. Może ktoś zaoponuje: nie tylko jedzenie jest złe - winna jest także genetyka, dziedziczymy choroby po naszych przodkach. To prawda, ale nie do końca, bo skłonność genetyczna nie oznacza, że musimy zachorować. Pewne nasze geny z naszej winy (niewłaściwe odżywianie, używki) są zablokowane i nie produkują tego co trzeba, a z kolei inne z nich, właśnie zablokowania potrzebują (a my nie dostarczamy do tego właściwych substancji, np. witamin). Warto o tym poczytać ostatnim numerze Wiedzy i Życia. Możemy więc zadbać także o "genetykę" dostarczając sobie pożywienie o odpowiednim składzie i prowadząc właściwy tryb życia.