Marek Niedźwiecki „Dyrdymarki, czyli ja już nic nie muszę"
U mnie na blogu też takie 'dyrdymarki', jakim to określeniem swoje wspomnienia i przemyślenia nazywa w nowej książce - niemający sobie równych - Pan Marek Niedźwiecki (do przeczytania jednym tchem). Idąc jego tropem powinnam raczej napisać 'dyrdymirki' ;) Ostatnio często przypominają mi się słowa Hagrida z „Harrego Pottera”:
„Co ma być, to będzie... a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć”. I tak próbuję bez szwanku przetrwać rozpanoszone globalne kryzysy, z koronawirusowym szaleństwem na czele.
W psychologii istnieje pojęcie REZYLIENCJA. Słowo pochodzi z angielskiego i oznacza zdolność radzenia sobie z różnymi problemami, umiejętność odbicia się od dna oraz odporność na oddziaływanie różnych przeciwności losu. Okazuje się, że właśnie teraz nastał najlepszy czas, aby zacząć pielęgnować i wzmacniać siłę swojej rezyliencji.
Na świecie dzieją się już bardzo konkretne rzeczy. Tu i teraz kolejne państwa intensywnie się zbroją, już widać, które ustawiają przy swoich granicach wojska, a które rozkręcają zimną wojnę. Pojawiły się silnie rozpalone ogniska, takie jak: konflikt USA - Chiny, sprawa irańska, Korei Północnej, Arktyki czy wreszcie terytorialnie bliski niepokój wzdłuż całej naszej wschodniej granicy. Tak, jakby światowa pandemia wirusowa wcale nie była głównym problemem. Masowo tracimy ducha i pozytywną energię, dobre serca, a także zasoby finansowe na zupełnie niepotrzebne prawo pięści. Dzieje się to właśnie teraz - kiedy trzeba odbudowywać gospodarki, leczyć się, regenerować po chorobie i intensywnie pracować. Odnoszę wrażenie, że rządy państw i przywódcy tłumów, zupełnie powariowali... Bo 'normalni ludzie', nadal przecież są normalni: zajmują się swoimi sprawami i nie wadzą nikomu.
Do tego niespotykane rzeczy dzieją się w przyrodzie. Jedną z nich jest wielki amerykański superwulkan pod Parkiem Yellowstone, już gotowy do kolejnej eksplozji (wybucha co ok. 600 tysięcy lat). Nie tak dawno naukowcy odkryli jego drugą, jeszcze większą podziemną kalderę. Ewentualna erupcja zniszczy co najmniej 20 stanów, a woda z oceanu wychlupnie aż na Europę. Jeden błędnie wypuszczony pocisk o ogromnym ładunku jest w stanie obudzić bestię i rozpocząć armagedon. Może się to wydarzyć jutro, albo 'kiedyś, ale całkiem niedługo' - świadomość istnienia takiej jak ta, globalnej bomby zegarowej także ściąga w dół naszą psychikę. Wielu ludzi podobnie jak ja, nie boi się śmierci bo jest wpisana w nasze życie, ale nikt nie chce umierać w bólu i przerażeniu. A niestety, z powodów przyrodniczych oraz wyłącznie ludzkich wydaje się, że tego rodzaju widmo zawisło teraz nad nami.